Błękitne światy równoległe

Dariusz Radtke

Wolność latania

Dlatego ma czarne pióra Leci tam gdzie czekają Sadze kominów, ciepło do wynajęcia One snują własną opowieść o życiu I niejedna biografia uciekła stąd na morze na wiatr ponad myśli w uczuciach jest jednak schronienie przed zranieniem miejsce dla nieopisanych treści w cichutkim zaciszu wierszy

W słońcu rośnie

Nie ma już nieszczęść Ta miłość urodziła się w trawie Dzisiaj wysoko lecą ptaki a muzyką jest wiatr płótna i utkane obrazy dzisiaj mówią do nas bezkarnie otwarła się skrzynia wrażeń wieczna miłość słońcem świeci motyl który leci w bezmiary stuleci

Naga bezszelestność

Kto otwiera o takiej porze Zmywarka nie chce spać dobrze że kran nie kapie Wystraszone żaluzje boją się światła które rano przyjdzie obudzić przestrzeń światów równoległych księżyca i słońca Snów których przeminą opary I ten przebłysk to lśnienie Kiedy słowa można łapać siatką na motyle

Podróż

Jeszcze zdążyłem złapałem spadający kubek ostatni autobus pociąg nie zaczeka samolot odleci urosły za szybko dzieci Tramwaj co on zrobił i dlaczego nie skręcił biegnij biegnij biegnij wybieraj nie już nic nie musisz a możesz……. tak ona przyjdzie sama i jak taksówką odjedziesz za darmo i powoli tam świat jest równoległy

Równolegle

Jest czas wspinaczki i czas spadania Czas pisania wierszy i czas malowania Czas grania muzyki i jej słuchania Czas burzy i sztormu później słońce co oczy przesłania Czas ucieczki i czas przytulania Czas latania i czas pływania Mamy bezsilność i czas przetrwania Swobodne chwile i czas biegania Czas dawania i czas brania Łagodność i złość Miłość lub jej zaprzeczenie

Empatia

To delikatne uczucie dar dla ludzi Roślina która prawie wymarła Ślad na piasku który fala zabiera Empatia dzięki niej mają marzenia Dziękujemy za wszystko To sens tego istnienia Na fali jest uśmiech I w żaglach opowieść wiatru Ona jest tego warta szybko i w biegu bez wytchnienia Przychodzą nakarmić mewy i siebie nawzajem chlebem pieczonym w nadziei płyniemy do tej kei tam jest i przyjaźń gdzie miłość nas odmieni przez przypadki zdarzeń

Gra w chowanego

Jeden liczy a drugi się kryje Ten schemat tak często żyje Pocałunek w usta czy może w szyję Milczenie czy słowa Włosy a może ramiona Przytulamy wspomnienia Czy plany na jutro Przemienienie istnienia Gwiazdy nocą się znów zarumienią Podglądaniem naszych szybkich oddechów Tak spragnionych miłości i rozedrganych świec

Tam

W tym badaniu lekarz nie odpowie A ta prawda być może nie jest zabójstwem dla duszy w swojej mądrości zatrzymany czas na życie czy śmierć w tym badaniu lekarz powie chwile ulotne i stany prawdziwe roztargnienia i ucisk w gardle chwile być może ostatnie tak niewzruszone chleba okruchy mleko do kawy i miękkość trawy tamto wspomnienie miłości masz pełne dzbany i to zabierzesz w walizce w tą podróż tam gdzieś w nieznane
Błękitne światy równoległe