Wolność latania
Dlatego ma czarne pióra
Leci tam gdzie czekają
Sadze kominów, ciepło do wynajęcia
One snują własną opowieść o życiu
I niejedna biografia
uciekła stąd
na morze
na wiatr
ponad myśli
w uczuciach jest jednak
schronienie
przed zranieniem
miejsce dla nieopisanych treści
w cichutkim zaciszu wierszy
W słońcu rośnie
Nie ma już nieszczęść
Ta miłość urodziła się w trawie
Dzisiaj wysoko lecą ptaki
a muzyką jest wiatr
płótna i utkane obrazy
dzisiaj mówią do nas bezkarnie
otwarła się skrzynia wrażeń
wieczna miłość słońcem świeci
motyl który leci
w bezmiary stuleci
Naga bezszelestność
Kto otwiera o takiej porze
Zmywarka nie chce spać
dobrze że kran nie kapie
Wystraszone żaluzje boją się światła
które rano przyjdzie obudzić przestrzeń
światów równoległych
księżyca i słońca
Snów których przeminą opary
I ten przebłysk to lśnienie
Kiedy słowa można łapać
siatką na motyle
Podróż
Jeszcze zdążyłem
złapałem spadający kubek
ostatni autobus
pociąg nie zaczeka
samolot odleci urosły za szybko dzieci
Tramwaj co on zrobił i dlaczego nie skręcił
biegnij biegnij biegnij
wybieraj nie już nic nie musisz
a możesz…….
tak ona przyjdzie sama
i jak taksówką odjedziesz
za darmo i powoli
tam świat jest równoległy
Równolegle
Jest czas wspinaczki i czas spadania
Czas pisania wierszy i czas malowania
Czas grania muzyki i jej słuchania
Czas burzy i sztormu
później słońce co oczy przesłania
Czas ucieczki i czas przytulania
Czas latania i czas pływania
Mamy bezsilność i czas przetrwania
Swobodne chwile i czas biegania
Czas dawania i czas brania
Łagodność i złość
Miłość lub jej zaprzeczenie
Empatia
To delikatne uczucie dar dla ludzi
Roślina która prawie wymarła
Ślad na piasku który fala zabiera
Empatia dzięki niej mają marzenia
Dziękujemy za wszystko
To sens tego istnienia
Na fali jest uśmiech
I w żaglach opowieść wiatru
Ona jest tego warta
szybko i w biegu bez wytchnienia
Przychodzą nakarmić mewy i siebie nawzajem
chlebem pieczonym w nadziei
płyniemy do tej kei tam jest i przyjaźń
gdzie miłość nas odmieni przez przypadki zdarzeń
Gra w chowanego
Jeden liczy a drugi się kryje
Ten schemat tak często żyje
Pocałunek w usta czy może w szyję
Milczenie czy słowa
Włosy a może ramiona
Przytulamy wspomnienia
Czy plany na jutro
Przemienienie istnienia
Gwiazdy nocą się znów zarumienią
Podglądaniem naszych szybkich oddechów
Tak spragnionych miłości i rozedrganych świec
Tam
W tym badaniu lekarz nie odpowie
A ta prawda być może nie jest zabójstwem
dla duszy
w swojej mądrości zatrzymany czas
na życie czy śmierć
w tym badaniu lekarz powie
chwile ulotne i stany prawdziwe
roztargnienia i ucisk w gardle
chwile być może ostatnie tak niewzruszone
chleba okruchy mleko do kawy i miękkość trawy
tamto wspomnienie miłości masz pełne dzbany
i to zabierzesz w walizce w tą podróż
tam gdzieś w nieznane